Powroty na matę
Nie zliczę ile ich było. Nie wypowiem jaki żal miałam czasem do siebie, innym razem do losu.
A jednak stale i wciąż wracałam, wróciłam a dziś już pokornie wiem, że pewnie jeszcze nie jeden powrót przede mną.
O tych małych powrotach, chwilowych niedyspozycjach, czy spadku motywacji, może innym razem. Te, o których chciałam opowiedzieć to momenty kiedy to nie ja a los wymuszał przerwy, z których najdłuższa trwała 5 tygodni. Kiedy dopada choroba to zabiera chęci, absorbuje głowę i każe się podporządkować. Nie uznaje kompromisów. Mi przytrafiła się taka, która zapowiadała naprawdę oszczędny tryb życia przez 6 miesięcy. Na matę wróciłam po 5 tygodniach. I nie chodzi o brawurę, nie chodzi o ego, chodzi o łagodność metody i czułość, którą zewsząd otacza nas Yoga.
Na początku oddychałam, układałam ciało w wygodnej i bezpiecznej pozycji na macie. Brałam świadomy wdech i oczyszczający wydech. Dawałam sobie czas i oswajałam puste miejsce w ciele. Następnie przyszedł czas na układanie w głowie swojej praktyki. Moja ukochana nauczycielka powiedziała do mnie „szkicuj w myślach” i tak też robiłam. Wyobrażałam sobie ruchy które wykonuję, liczyłam viniasy, powtarzałam w myślach nazwy „wykonywanej” asany. Praktykowałam. Czułam sprawczość i ten sam przepływ energii, który towarzyszył mi po praktyce w jej pełnym wymiarze.
A potem przyszedł czas łagodnego praktykowania, po którym już nigdy nie przyjdzie mi do głowy nazwanie metody Ashtanga Viniasa Yogi mocną, ciężką, i wymagającą szczególnej siły i predyspozycji. To metoda subtelności i wrażliwości.
Metoda, która przyjmuje Cię takiego/taką jakim jesteś na dany moment. Która z wyczuciem dopasowuje się do Twojego „dzisiaj”. Którą możesz praktykować na tak wielu poziomach i w tak wielu wariantach. Z troskliwym podejściem doświadczonego nauczyciela, z rozsądkiem i kierując się zaleceniami lekarza i fizjoterapeuty powrót na matę okazał się możliwy szybciej niż po pół roku. Wierzę że praktyka oddechowa, wizualizacja, i dopasowanie asan do obecnych możliwości przyczyniły się do sprawniejszej rekonwalescencji, a w efekcie do powrotu na matę w najpełniejszym wymiarze.
Powroty na matę po chorobie czy po porodzie to sprawa złożona i bardzo indywidualna.
Powyższa historia to moje doświadczenie ( jestem po zabiegu histerektomii a chorowałam na endometriozę i adenomiozę ), Twoje na pewno jest inne, ale jeśli odnajdujesz się w jakiejś jej części to cieszę się, że ten niezmierzony potencjał staje się też Twoim udziałem.
Jeśli zmagasz się z trudnościami daj sobie czas i zaufaj.
Paulina
Paulina Markowska,
Moją przygodę z Yogą rozpoczęłam w czasie dużej niepewności i napięcia roku 2020 i od pierwszych zajęć z Justyną Traczyk poczułam, że jest to dobro, które muszę nieść dalej. Praktyka przyniosła ukojenie na poziomie ciała i ducha, które niepostrzeżenie emanowało na wszystkie aspekty życia, za co jestem wdzięczna za każdym razem gdy staję na macie. Moją praktykę szkolę we wrocławskiej Shali pod okiem Beaty Darowskiej oraz na licznych warsztatach, które zawsze niosą duży ładunek wiedzy i motywacji. Od dziecka jestem związana jest z rejonem Rudaw Janowickich i Karkonoszy. Na spotkania na macie i wspólną praktykę „z widokiem na Śnieżkę” zapraszam do @camp66 w Ścięgnach koło Karpacza, we wszystkie poniedziałki o 8:30 i środy o 17:30.